Dziennik sportowca-matki cz.1: Najcięższy z powrotów Brak celu sprawia, że nasze działanie jest niekonsekwentne. W przypadku próby powrotu do formy po urodzeniu dziecka brak celu może nas na zawsze wykluczyć z gry. 

Dziennik sportowca-matki cz.1: Najcięższy z powrotów Brak celu sprawia, że nasze działanie jest niekonsekwentne. W przypadku próby powrotu do formy po urodzeniu dziecka brak celu może nas na zawsze wykluczyć z gry. 

foto: Agnieszka Torba

tekst: Kasia Solus-Miśkowicz

Powrót, jak żaden inny

 

Dla nas, sportowców, powroty są naszą proteiną, jesteśmy Mistrzami w powrotach i nie dlatego, że zazwyczaj są skąpane w filmowej dramaturgii. Po prostu ponowne parcie na szczyt z poziomu bliskiemu zera ma w sobie element turbo motywujący i budujący.

Większe lub mniejsze kontuzje, czy choroby to dla każdego, kto regularnie przez lata uprawia sport absolutna norma i powroty do formy po takich epizodycznych przerwach, to również „dzień jak co dzień”  w życiu sportowca. Jest jednak powrót do formy, któremu nie równa się żaden inny. To powrót po ciąży, powrót po porodzie. Zupełnie inna – normalnie napisałabym bajka, ale to żadna bajka, to zupełnie inna historia. To o wiele cięższe wyzwanie nie tylko kondycyjne, ale życiowe. Matka to jednak Matka, nawet jeśli partner czy mąż dzieli się z Tobą obowiązkami, to masz swoją rolę do odegrania, i nikt nie zrobi tego lepiej. Bliskość, karmienie, bliskość, przewijanie, rozwój, edukacja, bliskość, cała logistyka. Nawet jak wychodzisz z domu, to wracając zaczynasz pracę na kolejny etat. Dzieci i ich uśmiech wynagrodzą ci twoje poświęcenie i każdy, nawet najcięższy z obowiązków może być w pewnym sensie przyjemny (opóźniona gratyfikacja), ale nie da się ukryć, że prowadzenie domu i wychowywanie dzieci  nie jest bułką z masłem. 

Tak więc i ja w swoim życiu również miałam parę powrotów i powiem Wam że każdy był inny. Żaden z nich nie był lekki. Co było w tym najcięższe, to świadomość tego, że nigdy nie wiedziałam jaki będzie efekt końcowy. Czy będę super mocna, a może tylko przeciętna czy wręcz słaba.

fot: Archiwum prywatne

Pierwsza runda…Bez presji, aż na Igrzyska!

 

W 2015 roku urodziłam pierwsze dziecko, które od małego mocno „dawało w kość” (kolki, ciągle jakieś choroby, itd), więc jedynym wytchnieniem w ciągu doby dla mnie były wolne dwie godziny, które przeznaczałam na rower. Na początku nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę się z powrotem ścigać, bo najważniejsze było dziecko, a rower był tylko odskocznią od dosyć ciężkiej codzienności. Jednak wychodząc na tę krótką chwilę pojeździć na rowerze, kiedy solidnie się zmęczyłam, gdy po prostu zrobiłam ciężki solidny trening, dużo lepiej się czułam. To był szalony czas, bo pomimo notorycznego niewyspania, zamiast iść na drzemkę gdy dziecko poszło spać, ja trenowałam. I taka praca po 8 miesiącach zaowocowała pierwszymi startami. 

fot: Archiwum prywatne

Gdy nie ciąży na Tobie żadna presja, to okazuje się że możesz więcej, głowa cię nie trzyma. Miałam świetny sezon i zakwalifikowałam się na Igrzyska Olimpijskie! Spełniło się moje marzenie, coś dla mnie niewyobrażalnego i wcześniej nieosiągalnego!

Przełam, przełaj i przełom

 

W 2016 roku złamany obojczyk z przemieszczeniem…

Obojczyk  jest dość częstą jak nie najczęstszą kontuzją w kolarskim peletonie. W dzisiejszych czasach zespala się kość z blachą i po miesiącu można się nawet ścigać 🙂 Tak też było u mnie. Najpierw ok. dwóch tygodni wolnego, później, przez jakieś dwa tygodnie trenażer i można było dalej latać. Organizm wytrenowany (w ciągu roku mamy wolne jedynie około 2 tygodnie, a tak to cały rok trenujemy praktycznie codziennie) więc dość szybko wszedł na obroty. Niestety pozostał uraz psychiczny i ciężko było się przemóc w głowie aby jeździć szybko i ryzykować na trasach. Pomimo tego zdobyłam srebrny medal w zimowej odmianie kolarstwa które nazywa się przełajowym, startując w tej dyscyplinie po raz pierwszy w życiu 🙂.

foto: Piotr Staroń

Nie ma czasu do stracenia, medale czekają

 

2019 r. zerwane więzadło krzyżowe i łąkotka przyśrodkowa – rekonstrukcja więzadeł w styczniu, gdzie normalnie już człowiek praktycznie zaraz wyjeżdża do ciepłych krajów robić tzw. bazę (podstawowy tlenowy trening na rowerze) przed sezonem. Tutaj operacja była troszkę skomplikowana, ponieważ nie operuje się razem tych dwóch rzeczy (więzadło potrzebuje ruchu po operacji, przy zespoleniu łąkotki wskazane jest właśnie nie ruszać kolanem), ale my Sportowcy nie mamy czasu, więc trzeba było zrobić od razu dwa w jednym, toteż rehabilitacja była bardziej skomplikowana. Tutaj długo dochodziłam do siebie i wcale nie było jak wcześniej. Postępy z nogą i z formą były niewielkie i pół roku codziennych treningów zajęło mi aby dojść na tyle do formy że wystartowałam w pierwszych zawodach, niestety cały sezon nie był taki jaki oczekiwałam, kolano było słabe a i nie potrafiłam się ponownie przemóc aby “latać “ na zjazdach jak wcześniej. Niemniej jednak zdobyłam medale Mistrzostw Polski, startowałam w Pucharach Świata, gdzie trasy nie raz przyprawiają o zawał,  a finalnie wzięłam udział również w Mistrzostwach Świata jako jedna z reprezentantek Polski!

fot: Jelenia Góra Trophy

Druga runda…w poszukiwaniu motywacji

 

Koniec 2021 i rok 2022 to ciąża i urodzenie drugiego dziecka. Nie trenowałam, ba! Można powiedzieć, że praktycznie się nie ruszałam się przez półtora roku. Oglądałam za to nieraz na Instagramie z wygodnej pozycji mojej kanapy jak inni ćwiczą i nienawidziłam ich za to, bo ja nie mogłam się przemóc nawet żeby jakieś jedno ćwiczenie zrobić 😮. 

fot: Archiwum prywatne

Co prawda po jakichś 2 miesiącach od porodu udało mi się przez tydzień być 3 razy na rowerze, później np. tydzień nic nie robiłam, lub nawet dwa tygodnie i tak w kółko.  Na jesieni z braku motywacji i ochoty przestałam zupełnie uprawiać sport, sporadycznie wychodząc na rower, co oczywiście dokumentowałam, więc odbiór mógłby być taki, że cały czas byłam w ruchu-ale pamiętajcie, że internet kłamie :). Zima, to dużo pracy, oraz dużo jedzenia. Dzieci, dom, praca…brak czasu dla siebie a co dopiero na jakiś tam sport! Dobra, jest fajna pogoda, to jest szansa, że się zbiorę, pójdę pobiegać/pojeździć, ale zwykle coraz mniej mi się chce, bo i po co? Nieraz naczytałam się, nasłuchałam, że najlepsze lata mam za sobą. Fakt, młoda już nie jestem, więc teoretycznie wracać do zawodowego sportu nie mam po co. Od lat dokuczają mi alergie, które często niweczyły najważniejsze imprezy sezonu, więc mam kolejny silny powód na „nie”. Ale co, jeśli chcę coś zrobić dla siebie?

fot: Archiwum prywatne

Bez celu nie ma konsekwencji

 

Jedną z wielu rzeczy, których nauczyło mnie życie sportowca, to fakt, że gdy nie masz celu, to trenowanie, próba schudnięcia, gonitwa za pomiarami itp. nie ma sensu, ponieważ nie ma w naszym działaniu, życiu konsekwencji, która siłą rzeczy wymusza na nas jasno określony cel. Bo dziś na przykład zjem czekoladkę, ale jutro przecież pójdę pobiegać, więc to spalę. No nie, niestety to tak nie działa. Potrzeba systematyczności i dyscypliny. Czy pada deszcz, czy nie pada. Czy ja padam na twarz czy nie, robotę trzeba zrobić, bo jest tam ten cel, dla którego to robię. A najlepsza jest wisienka na torcie w postaci spełnionego marzenia/celu. No i upragniona nagroda – np. po długim poście solidna porcja słodkości, lub czegoś innego! 

 

Tak więc po półtora roku obijania się i nabijania masy niekoniecznie mięśniowej, postanowiłam wziąć się w garść. W tym roku po raz pierwszy, odkąd jestem związana ze sportem Mistrzostwa Polski w kolarstwie górskim odbędą się u mnie “za miedzą”, w Białce Tatrzańskiej. I to już za 3 miesiące! Szkoda byłoby nie brać czynnego udziału w tych zawodach. Czy w 3 miesiące da się przygotować do startu?!

 

To mój cel na formę /fot: Archiwum prywatne

A to gdzie teraz jestem z formą /fot: Archiwum prywatne

Cel, pal

 

Mój cel, to wystartować w Mistrzostwach Polski, nie być ostatnią i jeszcze raz poczuć tę adrenalinę, ten dreszczyk emocji. Robię to przede wszystkim dla siebie. Robię to, bo jeśli teraz tego nie zrobię, to kolejny rok zleci, a ja będę kolejne 5 kg do przodu 🙂 A mam dosyć obrastania w piórka, ponieważ już prawie “ko ko ko” robię w domu; taka ze mnie kura domowa!

Mistrzostwa Polski to nie przelewki. Trasa ze sztucznymi przeszkodami: dropy, kamienie, zjazdy, podjazdy. Kolarstwo górskie jest sportem ekstremalnym i jeśli nie ćwiczysz techniki, to niestety tracisz wyczucie i umiejętności. No a do tego jeszcze trzeba mieć formę! 

 

Mam genialny sprzęt od Trek Bicycle i nareszcie mam motywację – mam cel! To właśnie tego mi brakowało!  więc pozostaje “tylko” trenować. Przygotować organizm po takiej przerwie będzie sporym, jeśli nie największym wyzwaniem jakie do tej pory podjęłam. Po pierwszym dziecku starty zaczęłam po 8 miesiącach dość systematycznego treningu. Teoretycznie w 3 miesiące można by się było przygotować do takiego wyścigu, ale raczej po niezbyt ciężkiej kontuzji. Dla wytrenowanego organizmu byłoby to możliwe. Ale dla kanapowej mamy z VO2max 30 stanięcie na linii startu i ukończenie tego wyścigu będzie nie lada wyzwaniem. Do tego trudności dnia codziennego (dzieci, dom, praca)… i te moje lata😂. Czy mając 35 lat dam radę kolejny raz wykrzesać z siebie tyle siły, samozaparcia i czy organizm jeszcze da radę? Jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie dowiem, zatem…Do dzieła! Zaczynam od już, tu i teraz! Trzymajcie kciuki!

fot: Archiwum prywatne

Bądźcie ze mną!

 

Będę się z Wami na bieżąco dzielić informacjami o tym, jak mi idą postępy, a Wy być może w tym samym czasie też postawicie sobie jakiś cel i będziecie do niego dążyć ze mną? Przyłączcie się i podzielcie się Waszymi postępami na Instagramie używając hasztaga #formazKSM
Bądźcie ze mną, bo nie ukrywam przyda mi się wsparcie w tym całym szaleństwie 🙂 a mnie znajdziecie na Instagramie tutaj @kasia.solusmiskowicz

 

PS.

Po zakończeniu Mistrzostw Polski na łamach bloga podzielę się z wami moimi doświadczeniami z zawodów jak i samego przygotowania do nich. Także, zajrzyjcie tutaj od czasu do czasu. A jeśli chcecie mieć informacje z pierwszej ręki, to spotkajmy się po MP na Trek Days 2023 w Szczyrku!

Kasia

Znajdź lokalną ustawkę kolarską

ZNAJDŹ LOKALNY SKLEP

About the Author: Trek

Nasza misja: tworzymy tylko produkty, które kochamy, oferujemy wyśmienitą obsługę oraz gościnność i zmieniamy świat na lepszy namawiając ludzi na przesiadkę na rower.