Pasja i determinacja Na sukces trzeba sobie zapracować...recepta na sukces sportowy Natalii Grzegorzewskiej

Pasja i determinacja Na sukces trzeba sobie zapracować...recepta na sukces sportowy Natalii Grzegorzewskiej

Sukces. Obraz gotowego, spełnionego na którym skupia się wzrok i uwaga obserwatorów. Moment w którym można stanąć na podium i wsłuchując się w hymn narodowy  uświadomić sobie, że właśnie umościło się na kartach historii. To te chwile, kiedy możemy sobie pogratulować tego, że nie poddaliśmy się, chociaż były ku temu setki okazji.

Na sukces trzeba sobie zapracować. Te słowa usłyszał chyba każdy, który miał na swojej drodze trenera, mentora czy nauczyciela. Ale sama praca nie jest gwarantem sukcesu. Każdy sportowy sukces opowiada historię pełną wyzwań, pasji i nieustępliwości. Dyscyplina i determinacja pomagające z radzeniem sobie z przeciwnościami, często takimi, które na pozór są nie do pokonania. Natalia Grzegorzewska, nasza młoda polska kolarka MTB, jest tego najlepszym przykładem. Jej droga w stronę szczytów to wyzwania, które pokonuje dzięki swojej niezłomnej determinacji i pasji do sportu, który wybrała, a może to sport wybrał ją…

Pierwsze kroki na rowerze

„Rower i ścigania towarzyszyły mi od dziecka” wspomina Natalia. „Pamiętam, jak jeździliśmy na zawody downhillowe w których startował mój tata. Ta atmosfera współzawodnictwa, trudność jazdy na rowerze w terenie, po tych kamieniach…totalnie mnie to pochłonęło (śmiech).” Kiedy dostała swój pierwszy rower niemal z marszu zaczęła jazdę. Bez bocznych kółek, z grubej rury jak to określa i dodaje, że „nawet nie pamiętam gdzie pojechałam, ale okoliczne leśne trasy miałam zjeżdżone wszystkie bardzo szybko.”

Pierwsze zawody, w których wzięła udział, były kamieniem milowym w jej życiu. W Złotym Stoku na wyścigu Złota Wstęga wystartowała w kategorii Szkrabiątka. „Nie zapomnę tego uczucia, kiedy przekroczyłam linię mety jako pierwsza. Byłam najszczęśliwszym dzieckiem na świecie,” opowiada – „mój pierwszy puchar! Wyjątkowy. Może nie jest jakiś okazały, ale mój”. To zwycięstwo nie tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że kolarstwo jest jej powołaniem, że jak mówi „dobry sport wybrała”, ale także dało jej pierwszą lekcję o sile determinacji. „Wiedziałam, że jeśli będę ciężko pracować, mogę osiągnąć wszystko.”

Próbować, bawić się sportem, wygłupiać

Pytamy Natalii jak wyglądały jej sportowe początki pod względem przygotowania do ścigania, treningów i jakiej rady mogłaby udzielić młodym adeptom kolarstwa na co z rozbrajającym uśmiechem odpowiada, że „musimy żyć tym rowerem! Dla mnie, to już jest coś tak normalnego – trening, no musi być i tyle i wygląda to u mnie w sumie tak samo, jak pięć lat temu, kiedy jeździłam amatorsko” i podkreśla, że szkraby w wieku dziesięciu lat, które dopiero zaczynają przygodę z rowerem powinni przede wszystkim nauczyć się czerpać z tego radość, bawić się tym rowerem i nie pędzić za strukturą treningową z nastawieniem na sukces. Zabawa sportem. „Ja co prawda już wtedy jeździłam dystanse, ale moim zdaniem to idealny czas na naukę techniki jazdy na rowerze, bo wtedy się jest łatwo uczyć. Człowiek się nie boi czy tam coś sobie zrobi, no bo wtedy te nasze bezpieczniki są jeszcze takie.. wyłączone (śmiech). Nie mówię, że teraz te bezpieczniki mamy włączone, bo czasami też poszalejemy. Także zabawa na rowerze to podstawa.”

Motywacja i determinacja na cel

Na każdej drodze do celu napotykamy przeszkody, które mogłyby nam się wydawać, że całe nasze starania i wysiłki obrócą w niwecz. Bardzo ważnym jest wtedy, żeby nie tracić celu z pola widzenia i nie zapominać o wysiłku jak włożyliśmy w to, żeby dotrzeć do miejsca w którym się znajdujemy. Dla Natalii jednym z największych do tej pory sprawdzianów jej determinacji był zeszłoroczny start w Mistrzostwach Świata w Glasgow, gdzie pomimo problemów zdrowotnych Natalia stanęła na linii startu i dowiozła do mety podium zdobywając brązowy medal w kategorii Juniorek.

„To już było na miejscu… wiadomo, że podczas przygotowań i tych wszystkich treningów organizm może być bardziej osłabiony niż jakbym sobie leżała w domu i oglądała film. A jak jest się w tym szczycie formy, to zdarza się tak, że właśnie te infekcje bardziej łapią człowieka i, do tego jednak stres, bo to ranga zawodów i wogóle, no i wtedy właśnie mnie coś musiało złapać. Może źle się ubrałam, przewiało mnie i się okazało, że mam… anginę. Nic fajnego – jesteś na Mistrzostwach Świata w kolarstwie górskim z jakąś anginą, a tu jednak oddychanie, to jest rzecz bardzo istotna. Na szczęście był z nami lekarz na tych wyścigach i zgrupowaniach, więc szybko doprowadzono mnie do stanu… no, może nie był rewelacyjny, ale wystarczający, żebym powiedziała, że na pewno stanę na linii startu. Ja wiedziałam, że stanę do tego wyścigu. Takie było moje nastawienie, że pomimo tego wszystkiego… to się musi stać! No bo jak inaczej? Bo właśnie tak się mówi, a bo jest się chorym. No i co? To mam rezygnować? Przecież tyle się przygotowywałam, pojechałam tam z formą, z tym wszystkim, gotowa na rywalizację, no a tutaj taka niespodzianka. Nie, niefajna. Ja chciałam stanąć na tym starcie i wiedziałam, że dam z siebie wszystko. No i dałam (śmiech) i przywiozłam do domu medal.”

O motywację podczas ważnych imprez, zawodów jest dużo łatwiej niż o tę codzienną, żmudną treningową, zwłaszcza, kiedy nasi znajomi oddają się uciechom gier, zabaw i życia społecznego. Jednak podążając za swoimi pasjami mamy możliwość znajdowania subtelnych bodźców, które nas napędzają. Dla Natalii jest to jazda w terenie, zwłaszcza w miejscach w których dawno nie była, bo jak sama mówi „Ja uwielbiam teren! I cieszę się jak pojedziemy gdzieś, gdzie dawno nie byliśmy, na jakieś  trasy fajne, gdzie są hopki, zjazdy, kamienie, korzenie. To też mnie motywuje, mówię sobie: a dobra pojadę to, będzie fajnie. To wszystko wpływa na lepsze samopoczucie i ogromnie mnie to napędza do życia.”

Samodyscyplina

„Lubię jeździć samemu, bo wtedy skupiam się na danej rzeczy, którą mam zrobić, na danym na ćwiczeniu. I wtedy wiem, że całą siebie oddałam w trening. Lubię to.”

Kolarstwo, zwłaszcza górskie, to indywidualny sport. Trenuje się zazwyczaj samemu. Kontakt z trenerem jest zdalny. Przekazuje mu się raport z wynikami z treningu, który następnie jest analizowany i otrzymuje się wytyczne na dalsze działanie. Tutaj nikt za Ciebie roboty nie zrobi, a wyniki mówią same za siebie. Trenowanie w takich warunkach wymaga od zawodnika bardzo dużo samodyscypliny, bo nie ma obok trenera, który coś tam skoryguje czy podpowie.

„Ja dosyć często sobie praktycznie jeżdżę na treningi sama. Tak to wygląda, jedziesz interwały na maksa i tyle. Czasami jest to ciężkie, bo jednak jak się ma kogoś to jest to jakaś dodatkowa motywacja. Mówisz sobie: a! Będę szybszy od niego. Czasami można wtedy nawet jeszcze lepiej pojechać. Ma się wtedy takiego króliczka. Czasem się zdarzy, żeby z jakimś znajomym spotkać się, pojechać na trening, to jest wtedy większa rywalizacja (śmiech).”

„Nie chce mi się” dni

„Jeżdżę już dosyć długo i jeszcze mi się nie znudziło. Wiem, że wiele osób ma tak, że zaczynają jeździć i jest super. Fajnie. No, ale z wiekiem właśnie… Pojawiają się znajomi, jakieś złe towarzystwo,jakieś niby tam dorosłe życie i sport schodzi na dalszy plan. Mnie to nie dotyczy. Tak, mam takie chwile, że na przykład nie chce mi się, dzisiaj bym najchętniej leżała i nic nie robiła, że nie poszłabym na ten rower, ale wiem, że później miałabym wyrzuty do samej siebie, że nie poszłam (śmiech). Bo zdarzają się takie dni. Na przykład leje dzisiaj deszcz i sobie myślę, kurde, będę mokra…wyjdę i za 5 minut przemoknę cała i taki to trening. No w takich chwilach też się czasem nie chce. Ale na lodówce mam magnez, na którym jest napisane: „Nie masz dziś nastroju na trening? To zmień nastrój!” no, tak trzeba właśnie (śmiech).

W zyciu pozasportowym, powiedzmy jak się jest w normalnej pracy, to sobie można powiedzieć. Ach, dzisiaj bym nie poszła do pracy, biorę urlop. (śmiech) No tak się mówi, tak? No, ale w sporcie nikt za nas roboty nie zrobi i tutaj pracujemy wyłącznie na nasz własny sukces.”

Na stres: wyjść na rower

Wielkie ściganie wśród światowych elit wiąże się również z wielkim obciążeniem naszego układu nerwowego i umiejętność radzenia sobie w sytuacjach wysoce stresujących jest bardzo istotna w życiu, zwłaszcza wśrod młodych sportowców. Jak radzi sobie ze stresem Natalia? „Powiem tak: na stres – wyjść na rower. (śmiech). Ale muszę przyznać, że jak byłam młodsza, to bardziej się stresowałam tymi zawodami i te nerwy we mnie buzowały. Ja mam w sobie coś takiego i dziękuję za to, że jak stoję na linii startu, to oczywiście się denerwuję, ale jak tylko ruszymy, to puszcza mnie wszystko, jakbym ucięła coś.” I dodaje, że przez tę sumę doświadczeń związanych z jej sportową drogą siłą rzeczy szybciej dojrzała i nauczyła się dostrzegać chwile, kiedy nasz organizm domaga się odpoczynku, a kiedy po prostu potrzebuje kopa w korby.

 

Równowaga

A życie „normalne”, to poza sportowe? Pytamy. „Trzeba znaleźć na to czas, koniecznie. Nie można się też zafiksować na punkcie tylko roweru, tak jakby to powiedzieć totalnie. Nie tylko rowerem się żyje. Musimy mieć życie bez tych 2 kółek, więc spotkać się ze znajomymi, wyjść do kina…trzeba też o to dbać, żeby zachować tę równowagę. To odgrywa bardzo ważną rolę, bo jak odpocznę, zrobię coś przyjemnego, to na następny dzień jestem bardziej wyluzowana, zrelaksowana, gotowa na ciężki trening.”

Najważniejsze z osiągnięć

 

Medale! No to jest coś pięknego, stanąć na tym podium. To ciężko opisać, te emocje, to trzeba samemu to przeżyć, przejechać. Ale na zawsze w pamięci pozostaną moje pierwsze Mistrzostwa Świata. Nieamowicie ciężki wyścig, bo to się przecież ściga z całym światem! To nie jest tak, że tu 5 zawodniczek z Polski i my sobie rywalizujemy między sobą. Na tych zawodach jest cały świat, w sensie, sami najlepsi i stanąć z nimi do ścigania, to już jest mega. Ale jak jest się na tym podium… Jest się 3 osobą na świecie. Nie do opisania. Tak, to było największym moim do tej pory osiągnięciem, kiedy mogłam stanąć na tym podium, kiedy widziałam polską flagę unoszącą się w górę… Niesamowite uczucie.

Natalia na MŚ juniorek w Les Gets w 2022 roku zdobyła brązowy medal, co miało niesamowicie pozytywny wpływ na jej dalszą sportową karierę, ale o tym oraz o jej zapleczu, wiązaniu sportowego rozwoju z edukacją oraz tym, że sukcesem człowieka stoi cały sztab cudownych i przychylnych ludzi przeczytacie w następnej części.

Nie ma drugiego takiego roweru

Supercaliber to rowery górskie cross country zmieniające zasady gry. Są szybkie, lekkie i gładko przejeżdżają przez trudny teren. Hardtaile to wydajne rowery z pełnym zawieszeniem, które pozwalają zachować kontrolę, ale tylko model Supercaliber łączy w sobie najlepsze cechy z obu wersji.
Sprawdź go!

About the Author: Seb Pawłowski

Trzymający w opiece i odpowiedzialny za rynek Polski w Dziale Magii i Marketingu Trek Bikes. Pasjonat dwóch kółek, słowa pisanego, sztuki kulinarnej i dzikich terenów naszej planety.