- Poradnik
- Na naszym podwórku
- 24 maja, 2022
- Seb Pawłowski
Dziecko na rowerze – pierwsze kroki Jak i kiedy wprowadzić nasze pociechy w cudowny świat rowerów
Przed nami Międzynarodowy Dzień Dziecka, w którym rodzice folgują swoim latoroślom, obdarowują mniejszymi i większymi prezentami, są lody, parki wodne, spacery w parku czy lesie, gry, zabawy i wszystko na co wpadniemy i w miarę możliwości możemy zrealizować. Jest jednak coś, pewien podarunek, którego nasza pociecha nam nigdy nie zapomni i będzie z tego korzystać przez większość, jeśli nie całe swoje życie. Tym podarunkiem jest nauczenie naszych dzieci jazdy na rowerze. Dla wielu rodziców jest to nie lada wyzwanie i jak się okazuje nie ma jednogłośnego sposobu na podjęcie się tego zadania, co wielu, zwłaszcza „świeżych” rodziców nie mających z tym wcześniejszego doświadczenia może przerastać. Dlatego też, postanowiliśmy się zmierzyć z tym tematem w myśl trzech filarów naszej filozofii: „sprawić, by jak najwięcej ludzi jeździło na rowerze, uczynić problemy innych swoimi problemami i załatwić sprawę szybko”.
Stworzyliśmy listę podstawowych pytań, które kłębią się w głowach rodziców podejmujących się nauczenia swojego dziecka jazdy na rowerze. Z wszystkimi tymi pytaniami spotkałem się w swojej branżowej karierze dziesiątki razy. Pamiętam zdesperowanych rodziców – klientów sklepu rowerowego, w którym pracowałem proszących o porady po popełnieniu wszelkich możliwych błędów. Uwierzcie mi, zabierając się za to „na czuja”, bez podstawowej wiedzy możemy nie tylko sprawić, że proces nauki i pierwsze wycieczki będą udręką dla nas i dla dziecka, ale możemy zniechęcić do rowerów dzieci, a to, dla kogoś, kto sam lubi rowerowe wycieczki może być solidnym wyzwaniem.
Do rzeczy zatem. Mamy zestaw pytań. Poprosiliśmy o odpowiedzi naszych ambasadorów: wielokrotną medalistkę Mistrzostw Polski w XC Kasię Solus-Miśkowicz, weterana Światowych Tourów Przemka Niemca, mistrza BMX i instruktora jazdy Bartka Giemzę, oraz jednego z naszych Partnerów handlowych, właściciela sklepów rowerowych i trenera młodzieżowej drużyny „Trek Gdynia Młode Wilki” Łukasza Derhelda. Każde z nich ma swoje doświadczenie w tym temacie ze swoimi dziećmi za sobą, lub jest w trakcie tego procesu. Ja, jako rodzic dwójki rowerzystek też dorzucę od siebie kilka wskazówek i mam nadzieję, że pomoże wam to w łatwiejszym znalezieniu złotego środka w nauce waszych dzieci, a sam proces będzie przyjemny dla wszystkich i będziecie go miło wspominać podczas rodzinnych przejażdżek.
Kiedy zacząć? W jakim wieku uczyć dziecko wsiadać na rower?
Kasia Solus-Miśkowicz: Wiek dziecka od kiedy można uczyć go jazdy zależy tylko i wyłącznie od Twojego dziecka. To jak z chodzeniem. Nie każde dziecko ma taką samą motorykę w tym samym wieku. Dlatego gdy już zauważysz, że dziecko dobrze biega i chodzi, nie wywraca się na wszystkim 🙂 to wówczas dobrze jest, aby zaczął jeździć na plastikowych jeździkach, quadach czy to rowerkach biegowych, gdzie sam odpycha się i kieruje pojazdem. Czyli tak od półtora roku najwcześniej.
Przemek Niemiec: Moje dzieci (a mam ich 4) zaczynali od rowerków biegowych w wieku ok 3 lat a rower normalny z bocznymi kołami od 4 lat. Później przychodziła jazda z tzw. kijem i w wieku już ok 5 lat samodzielna jazda
Bartosz Giemza: Myślę, że każde dziecko jest inne i nie można bezpośrednio odpowiedzieć, kiedy wsiadać dziecko na rower. U mnie zaczęło się od przyczepki rowerowej. Na początku krótkie wycieczki koło domu a po jakimś czasie dłuższe.
Łukasz Derheld: Jak najszybciej! Pierwsze czterokołowe rowerki biegowe można zacząć rozpracowywać już po kilkunastu miesiącach życia. Oswajamy wtedy dziecko z chwytami, zasadą działania kierownicy i kół. Przedstawiając nową zabawkę pokażmy jakie daje możliwości, ale do niczego nie zmuszajmy. Z takim podejściem rower szybko stanie się ulubionym pojazdem do przemieszczania po domu i nie tylko.
Sebastian Pawłowski: Im szybciej, tym lepiej. Tak naprawdę, to zależy od rodziców, nie od dzieci. Oczywiście, nie mówię tutaj o zmuszani dzieci do nauki – dzieci często chcą a to my, dorośli, nie znajdujemy na to czasu. W przypadku obu moich córek, rower był zawsze częścią ich codzienności i był pod ręką. Nie umiały jeszcze dobrze chodzić a „jeździły” podtrzymywane przeze mnie na moich rowerach. Biegówka była w domu jak zabawki, zawsze gotowa do akcji. Obserwowałem proces ich rozwoju i obycia ze sprzętem i pomału wprowadzałem nowe wyzwania.
Co zrobić, aby dziecko złapało bakcyla rowerowego i co zrobić żeby go nie zrazić do jazdy na rowerze?
KSM: Nie każdy chce jeździć na rowerze od małego i nie każdemu może się to podobać. Jeśli dziecko nie przejawia zainteresowania, schować na jakiś czas rower, wrócić do tematu za miesiąc albo nawet dwa. Absolutnie nie zmuszać do jazdy, czy do nauki. Druga sprawa, to jak wiadomo dziecko naśladuje rodziców, więc dobrze jest świecić przykładem.
PN: Moje dzieci od małego już widziały jak tata codziennie siada na rower i naturalne to było, że też na rower chciały siadać. Absolutnie nie zmuszam nikogo do jazdy-nic na siłę. Jak tylko wyrażają chęć jazdy to od razu siadamy na rowery i kręcimy po okolicy.
BG: Pola na co dzień ma do czynienia z rowerami, z racji mojej profesji. Trzeba pamiętać, że dziecko obserwuje rodzica. To my dajemy mu przykład jak można fajnie bawić się w życiu. Moja córka pierwszy rower dostała na pierwsze urodziny, trzy kołowy rowerek drewniany. Na początku nie była nim nawet zainteresowana, po paru tygodniach zaczęła traktować go jak wózek i tylko pchała trzymając kierownice. Pamiętam doskonale dzień, kiedy Pola złapała bakcyla. Po kolejnej już przejażdżce w przyczepce, kiedy wróciliśmy do domu wziąłem ja na ręce i wspólnie przejechaliśmy parę metrów. Zachód słońca, wiatr w jej włoskach, błysk w oku i wielki uśmiech na twarzy. Od tego czasu Pola praktycznie nie rozstaje się ze swoim rowerem i kaskiem.
ŁD: Nie zmuszać, nie naciskać. Samemu jeździć i czekać. Nasi mali obserwatorzy- naśladowcy zajmą się resztą.
SP: Stary frazes, nic na siłę, ale… trzeba dziecku pokazywać, że rower jest fajny, że to przygody, świetna zabawa i że jest ważny w naszym życiu i dobrze wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie – nie wstydźmy się tego pokazywać i o tym mówić. Ostatecznie dzieci chłonął sposób patrzenia na świat od nas, rodziców. U mnie zawsze rower był i dzieci widziały, że tata jechał na rowerze do pracy, na trening, do lasu z przyjaciółmi. W późniejszym etapie razem myliśmy nasze rowery, uczestniczyły w jakimś tam stopniu przy naprawach i konserwacji. Czy można dzieci zrazić? Nie sądzę. Mogą się znudzić lub zwyczajnie, niesione elektronicznym lenistwem nie chcieć same z siebie iść na rower. W takich momentach pakuję rowery i sprzęt do auta, mówię: jedziemy i kończy się tak, że nie chcą wracać. Także, nic na siłę, ale…czasem trzeba dmuchnąć w ten ich „żagiel”. I najważniejsze: kiedy chcą jeździć, to starać się im tego nie odmawiać.
Rower biegowy czy kółka boczne?
KSM: Jestem zwolennikiem rowerów biegowych. Mam jedno dziecko, ale w domu jest aż 5 chłopaków w wieku szkolnym i przedszkolnym. Widziałam jak łatwe jest przejście od razu z roweru biegowego na rower z pedałami i to bez używania kółek bocznych. Taki rower biegowy może służyć małemu dziecku przez 2-3 lata! Bywało u nas, że czterolatek pomimo tego, że już śmiga na rowerze z pedałami, nadal uwielbia swoją biegówke i z niej nieraz korzysta. No i bywa nadal tak że 7 latek kradnie rower biegowy swojemu młodszemu bratu i szaleje na nim koło domu. Ważne jest, aby nie kupować plastikowych niestabilnych biegówek, lepiej zainwestować w rower, który posłuży innym dzieciom a do tego jest o niebo lepszy niż „marketowy” rower. Jeśli mi nie wierzycie wystarczy w sklepie rowerowym obejrzeć taki rower i porównać do innych popularnych, ale za to nie do końca przemyślanych biegówek. Od razu zobaczycie różnicę. Wiem, bo sama najpierw kupiłam taką byle jaką biegówkę :). Rowery biegowe uznanych marek są stabilne, porządnie wykonane i służą na lata. Do tego szerokie opony, dobrze wyważona konstrukcja pozwala dzieciom pokonywać przeszkody i być bardzo wygodnym środkiem transportu dla naszych pociech.
PM: Tak jak już wspomniałem najpierw rower biegowy by złapać równowagę a później już normalny rower z bocznymi kółkami
BG: Moja córka ma w tym momencie 18 miesięcy, próbowaliśmy przesadzić ją na Trek Kickster, ale jest jeszcze mocno za mała. Kiedy go zobaczyła powiedziała WOW, ale kiedy na niego usiadła i musiała stać na palcach to widziałem, że jej się nie podoba. Biegówka na razie czeka w garażu a Pola dalej śmiga na 3kołowym. Nie naciskam, cierpliwie czekam aż przyjdzie czas na większe koła. Dziecko musi czuć się pewnie!
ŁD: Zdecydowanie oba. Biegówka to świetne uczy balansu i skręcania. Pozwala poczuć pierwszy wiatr w kasku i zakochać się w rowerze. Kiedy nasz mały „zawodnik” stanie się specjalistą od balansowania, jest już o krok od pierwszej wyprawy na rowerze z pedałami. Musimy się tylko nauczyć jak tych pedałów używać. Pomogą w tym boczne kółka, które ustabilizują rower podczas przemyśleń, która noga ma pchać pedał do przodu, a która ma czekać na swoją kolej. Etap bocznych kółek powinien trwać jak najkrócej. Zaraz po opanowaniu kręcenia, mówimy kółkom papa i jeździmy już jak dorośli.
SP: Biegówka na start! Najlepiej od najmłodszych lat, kiedy już chodzą a nie są w stanie zakręcić korbami. Niech jest w pobliżu, bo to dla dzieci frajda i uczy ich utrzymywać równowagę. Z czasem wprowadzić rower z bocznymi kółkami i od razu ustawić je tak, żeby ta równowaga na nim nie była taka oczywista. Wystrzegałbym się trójkołowych zabawek – według mnie uczą tylko złych nawyków i mogą spowodować, że dziecku będzie później dużo trudniej przesiąść się na prawdziwy rower. Jeśli dziecko się uprze na zabawkę, zawsze można spróbować argumentu: „że lepiej jak już będzie mieć taki Prawdziwy rower.”
Czy biegałeś/aś za dzieckiem z kijem? A jeśli tak, to jaki jest Twój patent na jego zamocowanie?
KSM: Tak miałam rower, do którego mocuje się kij, aby „pchać” dziecko, jednak to mocno ogranicza dziecko i jego umiejętności. Po rowerze biegowym dziecko ma naprawdę dobrą koordynacje i czucie roweru. Jedyne co musi teraz to nauczyć się pedałować i kierować rowerem jednocześnie. Trzymając go z tyłu za kij zaburzamy czucie roweru i tak naprawdę dziecku trudniej jest poczuć rower i nauczyć się jeździć.
PM: Biegałem i to sporo. Najszybszy sposób by dziecko samo nauczyło się jazdy. Co do mocowań to są gotowe zestawy mocowane do sztycy.
ŁD: Biegałem i biłem swoje rekordy życiowe na 5km. Zgodnie z tradycją możemy rozważyć zamocowanie „na patencie” kija od miotły, choć dostępne są też typowo rowerowe uchwyty do nauki jazdy. W zależności od modelu roweru i rozmiaru kije mogą wymagać „poprawienia fabryki”. Tatusiowie i dziadkowie rozwiążą każdy problem.
SP: Za starszą córką biegałem przez chwilę, ale bardziej na zasadzie dmuchania na zimne. Patent miałem garażowy, bo rynek nie oferował w tamtym czasie niczego sensownego. Wystrugałem uchwyt z krawędziaka tak, żeby klinował się między mufą suportu a mostkiem na widełkach łańcucha. Młodsza nigdy nie potrzebowała asysty. Kiedy pojechaliśmy na ceremonialne ściągnięcie bocznych kółek, była tak podekscytowana, że podczas ich demontażu siedziała już na rowerze i zaraz po odkręceniu drugiego kółka po prostu mi odjechała.
Gdzie uczyć i co polecasz jako elementy ubioru zapewniające bezpieczeństwo przy ewentualnym upadku?
KSM: Dziecko na biegówce najpierw chodzi po domu/mieszkaniu. Oswaja się z rowerem, Następnie czy to koło domu czy w parku. Zawsze w kasku, bo od razu też uczymy nawyku, że jak rower to kask. Pilnując tego, dzieci same przynosiły mi kask i nie wsiadały na rower bez kasku, dlatego nie miałam problemu z uczeniem ich, że na rower zawsze w kasku. Ochraniaczy nie używaliśmy nigdy, ale na początku nawet gdy jest ciepło, to długie spodnie i bluzy z długim rękawem są wskazane, aby dziecko się nie zraziło upadając i zdzierając sobie kolano lub łokieć, a to się może zdarzyć nawet przy chodzeniu z rowerkiem pomiędzy nogami.
PM: Co do ubioru to na razie daję dzieciom wolną rękę. Mają czuć się wygodnie. Kask zawsze na głowę. Na profesjonalną odzież przyjdzie jeszcze czas.
BG: Zaczynając przygodę z dzieckiem na rowerze należy pamiętać o bezpieczeństwie. Pamiętaj o kasku, u nas to podstawa – nie ma kasku nie ma jazdy. Przykład idzie z góry, jeśli tata nie ma kasku to ja też nie muszę.
Nie zakładamy dodatkowych rzeczy typu ochraniacze i rękawiczki. Te elementy w tak młodym wieku mocno krępują ruchy dziecka. Kiedy Twoja pociecha ma 2 lata prędkości przy ewentualnym upadku nie są duże, więc co najwyżej skończy się na lekkich otarciach. Wybierając miejsce do nauki kieruj się bezpieczeństwem, mało ruchliwe miejsca, równa ścieżka. My zaczęliśmy od podjazdu przy domu i placach zabaw z gumową nawierzchnią.
ŁD: Nawet do najmniejszych rowerków czy fotelików rowerowych zakładajmy kask. Warto od najmłodszych lat pokazywać, że jeśli rower, to i kask. Koniecznie dotyczyć to musi również rodziców, którzy doskonale wiedzą jak bacznie są obserwowani. Rękawiczki również traktujemy jako obowiązkowy element wyposażenia. Ochraniaczy używam z moim pięcioletnim Młodym Wilkiem wyłącznie do trudniejszych akcji w lesie (zjazdy, przeszkody, jazda po kamieniach)
SP: Mamy to szczęście, że wokół nas jest mnóstwo ścieżek rowerowych, placów i boisk, a to idealne miejsca do nauki jazdy. Boisko, jest dobre, kiedy np. ściągamy kółka i ryzyko upadku na chwilę się zwiększa, ale trzeba pamiętać, że po trawie nie pedałuje się tak łatwo, jak po chodniku. Kask obowiązkowy, nie ma kasku – nie ma jazdy, nawet w foteliku. Co do ubioru, to przez chwilę próbowaliśmy „ochraniaczy” na rolki, ale szybko się okazało, że to taki sam bubel jak rowerki ze sklepu z zabawkami. Najważniejszy jest kask i tak jak Kasia wspomniała – długie spodnie i bluza, które ochronią delikatną skórę podczas upadku.
Jaki dystans i na jakim etapie nauki jazdy?
KSM: Tutaj znowu wszystko zależy od dziecka oraz od tego, gdzie mieszkacie, tzn. czy macie wszędzie pod górkę i z górki jak ja, czy jest płasko. Jeździcie tyle ile Wam dziecko pozwala, oraz motywujecie go do przekraczania swoich granic, bo wiadomo, że na rowerze się zmęczy, ale później będzie zadowolone. Tylko wiadomo, nie należy przesadzać. Tak że jeździcie tyle na ile Wasza pociecha jest gotowa. Są dzieci silniejsze, a są słabsze i dla każdego będzie potrzebny inny dystans. Do tego ważne jest, że dzieci nie powinny jeździć ciągle, tylko odpoczywać i zatrzymywać się. Bardzo ważne, aby dawać im odpocząć. Jak wiadomo-wówczas ładują się jak akumulatory i mają znów mnóstwo energii.
PM: Dystanse jakie pokonuję z dziećmi 6 i 8 lat to na razie 5-15 km raczej w terenie płaskim, po ścieżkach i w bezpiecznych miejscach.
BG: Nie ma znaczenia, ile kilometrów chcecie zrobić, słuchajcie swojego dziecka, kiedy robi się nerwowe lub zmęczone, zatrzymaj się. Kiedy u nas pojawia się kryzys, wyciągam Pole z przyczepki i idziemy szukać wiewiórek w lesie czy obserwujemy ptaki nad jeziorem. Po jakimś czasie dziecko będzie gotowe do dalszej podróży.
ŁD: Nie skupiajmy się na cyferkach. Trzeba być czujnym i przede wszystkim obserwować zainteresowanie dziecka. Jedźmy na plac zabaw, na lody, pomachać babci, a nie „aż przejedziemy 5km”.
SP: Mamy taką zasadę, że dystans zawsze mierzymy po powrocie, kropka. Oczywiście sam planuję orientacyjny dystans trasy z rozsądkiem. Kilka razy wracałem z rowerkiem na plecach i dwójką dzieci w przyczepce do domu, bo cel obrałem sobie zbyt ambitny. Na początku jeździliśmy w koło komina, obserwowałem jakie są nastroje i czy jest chęć i moc do dłuższych wypadów. Ani się nie obejrzałem, jak robiliśmy wycieczki po 20-25km a dziewczyny miały wtedy 9 i 6 lat.
Co zabrać ze sobą na przejażdżkę z dzieckiem?
KSM: Będąc poza domem mama zawsze pakuje malucha jak to mama i w torebce jest wszystko :). mokre chusteczki, coś do odkażania i plaster zawsze lepiej też mieć przy sobie.
PM: Woda zawsze, na batonika czy przekąskę zawsze można się zatrzymać w sklepie.
BG: Wybierając się z dzieckiem na dłuższą wycieczkę (u nas to dalej przyczepka), zaplanuj ją w miarę możliwości. Sprawdź pogodę, spakuj dodatkowe ubranka, przygotuj prowiant, oczywiście to co dziecko najbardziej lubi. W naszej przyczepce oprócz jedzenia, wody i ubioru zawsze są pampersy i apteczka. Pamiętajcie o dobrym oświetleniu!
ŁD: Woda i jakaś przekąska to oczywiście podstawa, nie tylko u dzieci. Warto też przygotować się do zmiennych warunków pogodowych i mieć jakąś dodatkową odzież. Ja zawsze mam przy sobie linkę holowniczą Shotgun Tow Rope na wypadek cięższej niż zaplanowaliśmy drogi powrotnej.
SP: Woda, owoce, jakieś kanapki czy coś co dzieci bardzo lubią do jedzenia. Oczywiście jakieś pieniądze na lody, mały zestaw naprawczy i wszystkie rozmiary dętek używane w grupie. Pompka rowerowa i podstawowa apteczka. Warto też mieć ze sobą dodatkowe ciuchy, jeśli wiemy, że warunki pogodowe są niezbyt stabilne, oraz jakiś koc na piknik i kilka niespodzianek dla dzieci.
Czy istotne jest zaplanowanie trasy wycieczki z dziećmi?
KSM: Jeśli jedziemy z dziećmi na wycieczkę, zawsze dobrze mieć w planie parę tras. zarówno krótszych w razie różnych wypadków jak i dłuższych, ale raczej polecałabym umiar w planowaniu wycieczek. Czasami najfajniejsze co dzieci wynoszą z wycieczki to jeden moment gdzie sobie skakały po 20 razy z jakiejś malutkiej hopki na rowerze, czy gdy rzucały kamienie do wody 🙂 Dlatego bądźmy elastyczni i nie każmy im jechać całej zaplanowanej trasy, jeśli akurat nie mają na to ochoty. Poza tym dzieci w jeden dzień są zdolne zrobić wiele km, a w inny nie mają siły lub ochoty nawet na parę kilometrów jazdy.
PM: Raczej nie, jest to spontan. Jedziemy i tyle, bez zbędnego planowania.
ŁD: Trzeba zaplanować zapasy, ubiór i czas jazdy. Jeśli chodzi o trasy, to może odrobina spontaniczności? Odkrycie nowych zjazdów, ciekawych widoków.
SP: Kiedyś pytałem dzieci, gdzie chcą jechać i jak zaczęły marudzić, to przestałem. Zazwyczaj oddajemy się spontaniczności, w końcu idziemy na rower i to poczucie wolności jest tutaj kluczowe, więc trzymanie się sztywno planu mija się z celem i jest po prostu mało edukacyjne. Jedziemy i będzie fajnie, to się liczy. Oczywiście dobrze znać okolice i „w głowie” jednak zaplanować atrakcje na trasie typu place zabaw, skupiska ptaków, lody, rzeka, w której można zamoczyć nogi, czy pograć w misie-patysie (to z Kubusia Puchatka) na moście. Monotonia jazdy strasznie dzieci demotywuje i im więcej atrakcji, tym dalej i dłużej będą jeździć.
Tanio z marketu czy drożej ze sklepu rowerowego. Jaki rower wybrać?
KSM: Przy takiej ilości dzieci zdarzyło się nie powiem kupić dwa rowery z „marketu” i to są te rowery, których już u nas nie ma. Cała reszta to te które przechodzą z dziecka na dziecko. A na rowerze biegowym jeździ już 5 dziecko i rower ma się nadal świetnie, chociaż jest mocno poobijany. Więc zdecydowanie polecam kupić lepszy rower a nie straci się na tym.
PM: Rower przede wszystkim ma być bezpieczny- to podstawa. Ja osobiście raczej szukałbym roweru w dobrym sklepie rowerowym, gdzie pracują profesjonaliści i odpowiednio doradzą jaki rower dla dziecka wybrać.
BG: Wybierając rower dla dziecka również powinnaś/powinieneś kierować się bezpieczeństwem. Im więcej odstających elementów tym gorzej… frędzelki, koraliki, wszystko super, ładnie wygląda, ale to nie poprawi bezpieczeństwa Twojego dziecka. Waga! Rower nie może być ciężki, dziecko samo musi umieć go podnieść. Aby kupić dobry sprzęt polecam wybrać się do sklepu rowerowego, nie kupujmy rowerów z marketu!
ŁD: Rowery powinny być lekkie, odpowiednio dopasowane i wysokiej jakości. Niskiej klasy hamulce, linki i pancerze sprawiają, że małej łapce trudno pociągnąć dźwignię, tańsze łożyska i krzywe mechanizmy korbowe stawiają opór podczas pedałowania, źle wykonane obręcze utrudniają płynne hamowanie. 6-7 latkowie nie potrzebują dodatkowego kilograma masy w postaci amortyzatora, który przy niewielkiej masie użytkownika w ogóle nie będzie się uginał. Przy zakupie nie kierujmy się argumentami, że dziecko „będzie mało jeździć”, albo „zaraz wyrośnie”. Ryzyko zniechęcenia jest zbyt duże.
SP: Ha! To jest pytanie retoryczne, na którym wykłada się spora część rodziców. Pracując jeszcze w sklepie rowerowym mówiliśmy rodzicom, którzy przynosili te obiekty „roweropodobne” z nadzieją naprawy: „że „to” można teraz tylko wyrzucić na śmietnik” i pytaliśmy: „gdzie kupili swój samochód i dlaczego nie w Tesco?” Rower nie jest zabawką. To pojazd jednośladowy rozpędzający się do dosyć konkretnych prędkości, więc dobrze by był solidny, wygodny, wykonany z serwisowalnych części i złożony przez profesjonalny personel sklepu rowerowego. Ludzie często narzekają na wysokie koszty zakupu takiego jednośladu nie rozumiejąc, że wartość roweru z marketu, lub co gorsza ze sklepu z zabawkami spada o 90% w momencie opuszczenia sklepu. W przypadku porządnego roweru mamy inwestycję wstępną na lata i przy każdej zmianie na rozmiar większy dopłacamy tak naprawdę wartość mniejszą, niż kupno nowej „zabawki”. Nie wspomnę już różnicy w komforcie jazdy, czy o usługach dodatkowych typu gwarancja. Rower, tylko ze sklepu rowerowego.
Jak często/kiedy zmieniać rower na większy?
KSM: Gdy widzimy, że rower jest za mały wówczas przymierzamy dziecko do większego. Dla przykładu: na rowerze z kołami 20 calowymi moje dziecko jeździło tylko ponad rok i szybko przeszliśmy na Treka Precalibra z kołami 24 calowymi, na których śmigał ponad dwa lata. Wygięta rama i przemyślana konstrukcja jak w Treku sprawia, że nie kupowałam wielu rowerów. Teraz mając siedem lat od razu przeszliśmy na koło 27,5 cala! Marlin 5 XXS posłuży mu na pewno kolejne dwa jak nie 3 lata, ponieważ chrześniak tak samo wsiadł w tym wieku na Marlina 5 z malutką ramą (13,5 cala) na takich samych kołach i mając teraz 11 lat i 153 cm wzrostu nadal używa tego roweru.
PM: W tym przypadku należy bacznie obserwować rozwój i wzrost dziecka i gdy rower robi się już mały, wymienić na większy. Dobrym znakiem na zmianę jest długość sztycy podsiodłowej i gdy kończy się już jej zakres należy rower wymienić na większy.
BG: Kiedy rower Twojego dziecka jest już za mały i należy go zmienić? Zauważysz to przy pedałowaniu, dziecko jest przykurczone i zazwyczaj kolana są bardzo blisko kierownicy. Nie czekaj, wymieniaj. Pozycja, o której wspomniałem dosyć mocno obciąża kręgosłup, dziecko czuje dyskomfort i może się zniechęcić do jazdy na rowerze.
ŁD: Jak tylko widzimy, że już można. Dobrze dopasowany rower to gwarancja bezpieczeństwa i przyjemności z jazdy. Rowery z większym rozmiarem kół otwierają przed dzieciakami nowe możliwości i dają dodatkową zachętę do częstszych jazd. Rynek rowerów używanych ma się całkiem dobrze, więc sprzedaż starego, ale zadbanego sprzętu skutecznie „odciąży” domowy budżet przy kolejnych zakupach.
SP: Kiedy widzimy, że obecny jest za mały. Tak, wiem, mglisty banał, ale istotny. Nie widzimy? Od czego mamy zaprzyjaźniony lokalny sklep? To dobra okazja na wycieczkę, a dzieci uwielbiają wizyty w sklepie rowerowym! My będziemy mieć pewność co do ewentualnej wymiany, może i załapiemy się na espresso, pogadamy o lokalnych ustawkach, nowych trasach, dzieci pobawią się dzwonkami i przymierzą może do potencjalnie nowej maszyny. To bardzo znamienne chwile i nie zdarzają się zbyt często w życiu.
Przeczytaj również:
About the Author: Seb Pawłowski
Trzymający w opiece i odpowiedzialny za rynek Polski w Dziale Magii i Marketingu Trek Bikes. Pasjonat dwóch kółek, słowa pisanego, sztuki kulinarnej i dzikich terenów naszej planety.