- Na naszym podwórku
- Wyścigi
- 17 maja, 2023
- Trek
Xterra Greece – karmienie duszy Rywalizacja mnie napędza i uszczęśliwia, raz na jakiś czas potrzebuję takiego kopa emocji.
Tekst: Anna Wer
Zdjęcia: wermedia.pl
Niezmienność
Pewne rzeczy się zmieniają, inne nie. Pomimo decyzji, by w pełni skupić się na pracy trenerskiej i realizacji najwyższych celów moich podopiecznych, kosztem własnego rozwoju sportowego, nie byłam w stanie w pełni zrezygnować ze sportu. Chociaż próbowałam, na cztery miesiące zamieniłam się w leniwca 🙂 Sport, ruch, aktywny tryb życia, sprawiają, że jesteśmy szczęśliwsi, sprawniejsi, w harmonii. To również idealny sposób by spędzać czas wolny z najbliższymi i przyjaciółmi. Pewnie niewiele osób w tym momencie będzie się ze mną utożsamiać, ale rywalizacja mnie napędza i uszczęśliwia, raz na jakiś czas potrzebuję takiego kopa emocji. Stąd padł pomysł, by pojechać do Grecji, zakosztować słońca, innej kultury oraz wystartować w mojej ukochanej Xterra. Bez większych sportowych oczekiwań, zwyczajnie dla siebie.
Czym jest Xterra?
Xterra to cykl Triathlonów organizowanych na całym świecie, z własnym Pucharem Świata dla zawodników Elity, Mistrzostwami kontynentalnymi oraz Mistrzostwami Świata, na które trzeba się zakwalifikować. Zawody kwalifikacyjne, Mistrzostwa Świata oraz Europy organizowane są zarówno dla zawodników Elity, jak i Amatorów. Co ważne wszyscy rywalizują na tej samej trasie. System jest bardzo zbliżony do popularnego Ironmana czy Challenge Family, z tą różnicą, że Xterra to zawody Cross Triathlonowe, etap kolarski rozgrywany jest w terenie na rowerach MTB, bieganie również jest o charakterze trailowym. Królewskim dystansem jest dystans Olimpijski, składającym się z 1500 m pływania w wodach otwartych, ok. 40 km kolarstwa górskiego oraz ok. 10 km biegu górskiego. Podczas niektórych edycji organizowane są inne konkurencje, rywalizacja na krótszym dystansie, oraz imprezy towarzyszące.
XTERRA Greece, to zawody kwalifikacyjne do Mistrzostw Świata, organizowane w rejonie Riwiery Ateńskiej, zaliczają się do Xterra EMEA Tour (Europa oraz Afryka). Miasteczko zawodów, większość atrakcji oraz początek rywalizacji odbywają się na malowniczej plaży Vouliagmeni. Przepiękne trasy MTB i trailowe w South Hymettus stawiają kondycyjne i techniczne wyzwania podczas rywalizacji.
Niepodważalnie, moją największą sportową miłością jest kolarstwo górskie, na rowerze w terenie mogę spędzać niezliczoną ilość czasu. Jednak w przypadku rywalizacji, moje serce ciągnie mnie właśnie w stronę terenowego triathlonu, który dzięki swojej złożoności stawia przed Tobą liczne wyzwania, wymusza inny sposób myślenia, planowania. Emocje, które Ci towarzyszą, są niepowtarzalne. Oczywiście szosowa odmiana tradycyjnego triathlonu również zawiera te elementy, ale jak już zostaniesz człowiekiem lasu, to przepadasz na zawsze 🙂
Zawody
Od wielu lat należę do grona zawodniczek kategorii PRO, Elity w cyklu Xterra. W związku, z czym właśnie w tej kategorii rywalizuję. Pomimo iż od dłuższego czasu moja objętość treningowa, z powodu pracy zawodowej, jest zdecydowanie mniejsza niż w przeszłości.
W Grecji pojawiłam się niepewna własnych możliwości, po długiej przerwie od rywalizacji, z mniejszą ilością treningu, zwyczajnie nie wiedziałam na ile mnie stać. W dniu zawodów pojawiły się emocje, których nie doświadczałam od wielu lat, pojawił się stres. Nieocenionym wsparciem była obecność Grzesia, mojego męża, który dodawał mi pewności siebie i wywoływał uśmiech na twarzy.
W Triathlonie wiele rzeczy musisz zaplanować przed startem, poświęcić trochę czasu dzień przed i w dniu zawodów, by wszystko przygotować. W strefie zmian, otwartej o wyznaczonym czasie, na swoim przypisanym miejscu zostawiasz rower, kask, buty kolarskie, biegowe i całą resztę niezbędnych elementów potrzebnych na etapie kolarskim i biegowym. Na linii startu pojawiasz się uzbrojony tylko w neoprenową piankę, strój startowy, czepek i okularki w oczekiwaniu na wystrzał.
Rywalizacja
W przypadku Xterra Greece, były dwie fale startu na dystansie olimpijskim, pierwsza zawodników i zawodniczek elity, dwie minuty później startowali wszyscy AG. Mieliśmy do pokonania dwie pętle po 750 m z wyjściem australijskim (wybiegasz z wody i biegniesz kawałek plażą, by znowu wskoczyć spowrotem do wody). Cały dystans pokonałam z dwoma innymi zawodniczkami, goniąc dziewczyny przed nami. Kończymy etap pływacki, szybki bieg z jednoczesnym ścigąniem pianki… w strefie kask na głowę, rower do „ręki” i wybiegamy ze strefy zmian, by po chwili wskoczyć na rower i rozpocząć 30 km rywalizację w pięknym terenie.
Początkowo jechałyśmy w czteroosobowej grupce, jednak już na pierwszym podjeździe zostałam sama z Heleną. Helena narzuciła szalone tempo i podjęłam decyzję, że jadę sama troszkę wolniej by zachować siły na bieganie. Samotnie walczyłam o każdą sekundę, mocno pracując na podjazdach i płaskich odcinkach, bez podpalania na zjazdach, bez ryzyka, by nie zaliczyć upadku, ani nie uszkodzić roweru. W triathlonie pomoc z zewnątrz jest niedozwolona, jeśli złapiesz kapcia, zerwiesz łańcuch to musisz sobie z tym poradzić sama – a to zawsze jest dodatkowy czas. Po jednej z technicznych sekcji minęłam Helenę walczącą z defektem. Taktyka bez zmian, równa mocna jazda bez ryzyka, po czasie udało mi się zbliżyć do kolejnej dziewczyny. Doganiałam ją na każdym podjeździe, jednak w dół młodsza koleżanka jechała szybciej, wiec „bawiłyśmy” się w ten sposób ostatnie 10 km etapu rowerowego.
Znowu strefa zmian, wybiegam z niewielką stratą, próbuję rozkręcić nogi i biegnę swoje, wsłuchana w siebie ponieważ biegłam bez zegarka, na odczucie. Pierwszy podbieg, techniczny i stromy dobitnie pokazał braki treningowe, palący ból w nogach, przyśpieszony oddech, ale nie ma zmiłuj i trzeba się wdrapać. Trasa w Grecji jest albo „płaska”, albo tak stroma, że momentami nie jesteś w stanie biec, w związku z czym rytm biegu i tempo nieustannie się zmieniają. Na ostatnim podbiegu, na którym moje nogi odmawiały już współpracy dogoniła mnie Maud, czułam się jakbym biegła w miejscu, a Maud przemknęła obok niczym gazela. No cóż, biegnę dalej. Ostatni techniczny zbieg, próbuję gonić. Udaje się, doganiam Maud, robię niewielką przewagę, jednak po chwili znika teren na rzecz asfaltu, ostatni kilometr był płaski, Maud zaatakowała, chwilę próbowałam utrzymać tempo jednak, nogi kolejny raz się zbuntowały, pojawiły się skurcze. Finalnie wbiegłam na metę z 40 s stratą do Maud. Na mecie czekał na mnie Grzesiu, z radosną nowiną, że wbiegłam na 5 pozycji w elicie.
Napewno jeszcze w tym roku pojawię się na linii startu, jednak na tą chwilę praca z zawodnikami zajmuje dużo czasu i wymaga znacznych pokładów energetycznych, a treningi traktuję jako terapię i dbanie o siebie. Lecimy do przodu, w końcu ”The only impossible journey is the one you never begin.”
About the Author: Trek
Nasza misja: tworzymy tylko produkty, które kochamy, oferujemy wyśmienitą obsługę oraz gościnność i zmieniamy świat na lepszy namawiając ludzi na przesiadkę na rower.